Te słowa zostały mi w pamięci na długo. Wycieńczona potwornym bólem bezsilnie zemdlałam. Nie wiem ile tkwiłam w tej nicości, w tej próżni. Po jakimś czasie ocknęłam się, nabierając powietrza tak jakbym właśnie wynurzyła się z wody.
- Gdzie ja jestem? - powiedziałam rozchwianym głosem.
- U mnie - zabrzmiało echo.
- U kogo? - wymamrotałam. Z ciemności wynurzyła się jakaś postać. Mężczyzna zapewne. Blady, bledszy od większości ludzi. Mocno czarne włosy, postawione na żel i te białe zęby przyprawiały mnie o przerażenie. Ze swoją niezwykłą wytwornością stał trzymając w ręku kieliszek Martini.
- Witaj Megan - powiedział doniośle. – Nie bój się, nie skrzywdzę cię - ściszył głos widząc w moich oczach strach. Nie miałam siły nic odpowiedzieć, chciałam uciec lecz nie potrafiłam się ruszyć, stałam jak wmurowana. Przymknęłam oczy. Mężczyzna zbliżył się i wziął mnie na ręce.
- Nie bój się - szepnął mi do ucha. Obudziłam się w ogromnym krwistoczerwonym łożu, przykryta kołdrą, w samej bieliźnie. Podłączoną miałam kroplówkę, z której ciekła … krew, jak mniemam. Przerażona oderwałam wenflon od ręki i wstałam z łóżka. Szukałam jakichkolwiek drzwi, lecz nie mogłam ich zlokalizować. Usłyszałam kroki i nim się odwróciłam ktoś stał za mną. Krzyknęłam, a mój głos zabrzmiał w całym pomieszczeniu. Mężczyzna tylko zakrył mi usta i znów odpłynęłam.
Po raz kolejny otworzyłam oczy.
- Spróbujemy od nowa. Od razu poinformuję cię, że jeżeli krzykniesz albo zaczniesz biegać po pokoju zrobię to jeszcze raz - zaśmiał się mężczyzna. - Nie przedstawiłem się, nazywam się Elaren i jestem panem tego zamku.
To wszystko mnie przerosło. Elaren? Pan zamku? O co chodziło?
- Ile masz lat? - palnęłam bez namysłu.
- Czy to naprawdę aż takie ważne? - uśmiechnął się życzliwie i przenikliwie spojrzał w moje oczy.
- Tak, to jest bardzo ważne - bąknęłam zażenowana.
- 334 lata i 10 miesięcy - zaśmiał się ukazując swoje śnieżnobiałe kły.
- Jaja sobie robisz?
- Bynajmniej. Jestem …
- Wampirem? - nie dałam mu dokończyć, sama już dobrze znałam odpowiedź.
- Inteligenta jesteś - uchwycił mnie gdy chciałam uciekać. - Obiecałaś.
- Przepraszam, nie będę. Po prostu nieco się przestraszyłam - szepnęłam, ale tak naprawdę byłam gotowana do ucieczki. Tak jak jaguar jest gotowy na polowanie. Zebrałam wszystkie swoje siły, mogłam zacząć biec lecz jego uścisk był tak mocny, że przestała mi dopływać krew do dłoni
- To boli! - krzyknęłam. – Przestań! – rozluźnił ucisk, ale nie na tyle żebym mogła się wyślizgnąć. Podsunął się do mnie i szepnął do ucha:
- Spróbuj tylko uciec, a Twój ukochany zginie - zamarłam. Nie mogłam ani się ruszyć, ani wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. - Musisz być posłuszna, jasne?
-Ta..aa..k – szepnęłam po chwili, wiedząc, że on naprawdę może skrzywdzić Jamesa.
Zjechał niżej mojego ucha i na chwilę zatrzymał się przy mojej szyi. Tętno mi podskoczyło, a on najwidoczniej to zauważył. Rozchylił usta i był gotowy wyssać ze mnie krew, wraz z resztkami mojej godności. Na szczęście do sali wparował jakiś chłopak.
- Elaren? - uniósł jedną brew wchodząc uśmiechnięty do pomieszczenia. - Co robisz?? - otworzył szeroko oczy, zupełnie jakby dopiero teraz zauważył żywiciela czyhającego nad moją szyją. Elaren momentalnie odsunął się ode mnie i zacisnął pięści.
- Elaren… Spokojnie bracie - blondyn złapał go za ramię i próbował uspokoić. Jednak bez powodzenia. Wampir ukazał swoje kły, a jego oczy stały się czerwone.
- Ej… Wyluzuj - ostrożnie złapał go za bark, gdy ten chciał podejść do mnie.
- Przepraszam – wydusił przez zaciśnięte zęby. - Chcę cię tylko ostrzec. James… - dodał, lecz nim zdołał skończyć zdanie przerwał mu blondyn.
- Dobra, ja się nie wtrącam, będę stał za drzwiami. Jakbyś mnie potrzebowała krzyknij - mówiąc to spojrzał mi jednoznacznie w oczy, więc skinęłam głową, a blondyn wyszedł za drzwi.
Zostałam sam na sam z krwiożerczym wampirem, co mi pozostało? Mogłam mu tylko zaufać.
- Co jest z Jamesem? - spytałam zdenerwowana splatając ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem od czego zacząć - usiadł na łóżku i złapał się za głowę.
- No najlepiej od początku - dosiadałam się do niego. Elaren westchnął cicho i zaczął opowiadać historię.
- Wszystko zaczęło się w średniowieczu, kiedy to ukształtowała się nowa rasa - Ascomannów. Tak, byli wikingami, ale również krwiożerczymi bestiami, mordującymi każde napotkane żywe stworzenie. Wymordowali niemal całą dynastię średniowiecznych władców. Kiedyś, naprawdę dawno temu, pewien człowiek o imieniu Guðleifr, obdarzony mistyczną mocą manipulowania ludzkim umysłem, w obronie swojej ojczyzny i rodziny wyzwał jednego z najwspanialszych wojowników wśród Ascomonnów na pojedynek. Nie trudno się domyślić co było dalej - kończąc to zdanie zacisnął pięść i zamknął oczy. Zamarłam. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się co ma z tym wspólnego James… Delikatnie dotknęłam dłoni wampira i poczułam jakby prąd przepływał przez moje ciało. Niesamowite uczucie.
- Mów dalej… - szepnęłam zaciekawiona.
- Guðleifr zginął w walce przebity włócznią. Dostał prosto w serce. Jego zrozpaczona rodzina myślała, że nikt już ich nie uratuje. Toteż okazało się niechybnie omylne. Całe miasteczko zostało wymordowane. Całe oprócz jednego, małego chłopca, syna Guðleifr’a, który jako jedyny i ostatni z dynastii posiadł doskonałą moc panowania nad ludzką mentalnością.
Ze zdziwienia otworzyłam usta i poczułam, że robi mi się zimno.
- Elarenie, nadal jednak nie rozumiem co ma do tego James? – kącik moich ust zastygł w lekkim półuśmiechu, miałam nadzieję, że ta historia się zakończyła i że James nie jest w nic wplątany. W odpowiedzi usłyszałam jedynie ciche westchnienie. Wampir zwrócił swój wzrok ku ziemi po czym wstał i ze swoją niezwykłą, średniowieczną elegancją rzekł:
-Wybacz mi Megan, jestem bardzo spragniony. Jeżeli Ci to nie przeszkodzi, wyjdę z tego pomieszczenia, gdyż siedząc blisko ciebie nie mogę się opanować, a nie chciałbym Cię skrzywdzić - w odpowiedzi skinęłam głową. Elaren opuścił mój pokój, a dokładniej loch w którym się znajdowałam. Miałam tam jedynie małe łóżko, okienko z kratami i metalowe drzwi. Nagle usłyszałam stukanie.
- Mogę wejść? - zza drzwi wychylił się owy blondyn, którego widziałam już wcześniej.
- Tak… To nie mój dom, ale tak - lekko się uśmiechnęłam.
- Mam propozycję, chciałabyś może przenocować u mnie? - spojrzał mi głęboko w oczy. Były jasnoniebieskie, a jego blond loki opadały mu na twarz. Otworzyłam usta próbując coś powiedzieć, ale chłopak zrozumiał swój błąd i dopowiedział:
- Przepraszam, chyba źle mnie zrozumiałaś - zaśmiał się. - Ja będę spał na kanapie, no chyba, że zechcesz ze mną... coś zrobić. Oj zgódź się. Nie chciałbym cię tu samej zostawić, wiedząc, że mój kolega bywa.. hmmm… niezrównoważony – wyszczerzył się.
- Nie wiem… - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż blondyn złapał mnie za dłoń i w pośpiechu wyszliśmy z ‘lochu’.
- Nie przedstawiłeś się - burknęłam w trakcie wchodzenia po zamkowych schodach.
- Mój błąd, wybacz - uśmiechnął się niejednoznacznie. - Jason – podał mi rękę.
- Meg - dodałam bez zastanowienia.
- Wiem - zaśmiał się i weszliśmy do dużego pokoju na drugim piętrze.
Pokój był cały bordowy, jedynym jaśniejszym elementem było łóżko, którego nie sposób było nie zauważyć.
- Siadaj, chcesz coś do picia? - rzucił wchodząc do łazienki.
- Masz cole?
- Cole? Coś ty! My tu pijemy co innego – przygryzł wargę i przyniósł butelkę whiskey. Podniosłam jedną brew, lecz czemu by nie spróbować? Obecnie marzyłam by o wszystkim zapomnieć, ale zanim nalałam sobie szklankę alkoholu musiałam załatwić jedną sprawę.
- Mam takie… prywatne pytanie - zamyśliłam się, rzucając słowa w przestrzeń.
- Słucham? - uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie na kanapie.
- Czy mógłbyś mi opowiedzieć coś o Ascomannach? Coś o Jamesie? - wykorzystałam sytuację, ale Jason słysząc treść pytania nagle posmutniał.
- Nie mogę… - odwrócił głowę w prawo.
- Jason, dlaczego? To dla mnie bardzo ważne - spojrzałam mu prosto w oczy. Błagalnym wzrokiem udało mi się go namówić.
- Meg… Zgoda. Ale nikt ma się o tym nie dowiedzieć, nasza słodka tajemnica - szepnął.
- James jest… nie, może zacznę od początku. Dawno temu istniało plemię Ascomannów, któr… - nie dałam mu skończyć zdania, przerwałam:
- To już słyszałam. Chce usłyszeć coś o Jamesie - rzekłam i otarłam zimny pot z czoła.
Jason najwidoczniej zmieszany, odpowiedział:
- Jamesie, tak? Powiem krótko, nie zawracaj sobie nim głowy. Jest zwykłym oszustem i nic o nim nie wiesz - jego kąciki ust opadły w dół. Zamyśliłam się – James jest prapraprapra wnukiem syna Guðleifr’a. Tak jak jego prapraprapra dziadek potrafi manipulować ludzkim umysłem - zamarłam. Jason widząc moją reakcję nieco się zasmucił, ale dodał: - Mogę już nie opowiadać. Przepraszam, że ci to powiedziałem - złapał się za czoło. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, po prostu tam siedziałam i … załamałam się.
- Jason, ja muszę to wiedzieć, proszę! Powiedz mi! - moje oczy się zaszkliły, odwróciłam głowę by blondyn nie widział łez.
- Ale tylko na Twoją odpowiedzialność - szepnął. - Bo James… wykorzystał Cię. Zmanipulował twoim umysłem, potrzebował Cię – spojrzał na mnie. Widząc wyciekające łzy z moich oczu, dodał :
- Tak było na początku. Niedawno dostałem od niego list, w którym wszystko wyjaśnia - powiedział, jakby zastanawiając się nad końcówką zdania. - On cię nie kocha - dodał zdecydowanie, choć wykryłam w tym kłamstwo. - Naprawdę, nie zawracaj sobie tym dupkiem głowy - nalał mi whiskey.
- Do pełna proszę. Historię dokończysz jutro, ok? Za dużo się dzieje - jednym haustem wypiłam całą szklankę i chyba zemdlałam.
- Gdzie ja jestem? - powiedziałam rozchwianym głosem.
- U mnie - zabrzmiało echo.
- U kogo? - wymamrotałam. Z ciemności wynurzyła się jakaś postać. Mężczyzna zapewne. Blady, bledszy od większości ludzi. Mocno czarne włosy, postawione na żel i te białe zęby przyprawiały mnie o przerażenie. Ze swoją niezwykłą wytwornością stał trzymając w ręku kieliszek Martini.
- Witaj Megan - powiedział doniośle. – Nie bój się, nie skrzywdzę cię - ściszył głos widząc w moich oczach strach. Nie miałam siły nic odpowiedzieć, chciałam uciec lecz nie potrafiłam się ruszyć, stałam jak wmurowana. Przymknęłam oczy. Mężczyzna zbliżył się i wziął mnie na ręce.
- Nie bój się - szepnął mi do ucha. Obudziłam się w ogromnym krwistoczerwonym łożu, przykryta kołdrą, w samej bieliźnie. Podłączoną miałam kroplówkę, z której ciekła … krew, jak mniemam. Przerażona oderwałam wenflon od ręki i wstałam z łóżka. Szukałam jakichkolwiek drzwi, lecz nie mogłam ich zlokalizować. Usłyszałam kroki i nim się odwróciłam ktoś stał za mną. Krzyknęłam, a mój głos zabrzmiał w całym pomieszczeniu. Mężczyzna tylko zakrył mi usta i znów odpłynęłam.
Po raz kolejny otworzyłam oczy.
- Spróbujemy od nowa. Od razu poinformuję cię, że jeżeli krzykniesz albo zaczniesz biegać po pokoju zrobię to jeszcze raz - zaśmiał się mężczyzna. - Nie przedstawiłem się, nazywam się Elaren i jestem panem tego zamku.
To wszystko mnie przerosło. Elaren? Pan zamku? O co chodziło?
- Ile masz lat? - palnęłam bez namysłu.
- Czy to naprawdę aż takie ważne? - uśmiechnął się życzliwie i przenikliwie spojrzał w moje oczy.
- Tak, to jest bardzo ważne - bąknęłam zażenowana.
- 334 lata i 10 miesięcy - zaśmiał się ukazując swoje śnieżnobiałe kły.
- Jaja sobie robisz?
- Bynajmniej. Jestem …
- Wampirem? - nie dałam mu dokończyć, sama już dobrze znałam odpowiedź.
- Inteligenta jesteś - uchwycił mnie gdy chciałam uciekać. - Obiecałaś.
- Przepraszam, nie będę. Po prostu nieco się przestraszyłam - szepnęłam, ale tak naprawdę byłam gotowana do ucieczki. Tak jak jaguar jest gotowy na polowanie. Zebrałam wszystkie swoje siły, mogłam zacząć biec lecz jego uścisk był tak mocny, że przestała mi dopływać krew do dłoni
- To boli! - krzyknęłam. – Przestań! – rozluźnił ucisk, ale nie na tyle żebym mogła się wyślizgnąć. Podsunął się do mnie i szepnął do ucha:
- Spróbuj tylko uciec, a Twój ukochany zginie - zamarłam. Nie mogłam ani się ruszyć, ani wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. - Musisz być posłuszna, jasne?
-Ta..aa..k – szepnęłam po chwili, wiedząc, że on naprawdę może skrzywdzić Jamesa.
Zjechał niżej mojego ucha i na chwilę zatrzymał się przy mojej szyi. Tętno mi podskoczyło, a on najwidoczniej to zauważył. Rozchylił usta i był gotowy wyssać ze mnie krew, wraz z resztkami mojej godności. Na szczęście do sali wparował jakiś chłopak.
- Elaren? - uniósł jedną brew wchodząc uśmiechnięty do pomieszczenia. - Co robisz?? - otworzył szeroko oczy, zupełnie jakby dopiero teraz zauważył żywiciela czyhającego nad moją szyją. Elaren momentalnie odsunął się ode mnie i zacisnął pięści.
- Elaren… Spokojnie bracie - blondyn złapał go za ramię i próbował uspokoić. Jednak bez powodzenia. Wampir ukazał swoje kły, a jego oczy stały się czerwone.
- Ej… Wyluzuj - ostrożnie złapał go za bark, gdy ten chciał podejść do mnie.
- Przepraszam – wydusił przez zaciśnięte zęby. - Chcę cię tylko ostrzec. James… - dodał, lecz nim zdołał skończyć zdanie przerwał mu blondyn.
- Dobra, ja się nie wtrącam, będę stał za drzwiami. Jakbyś mnie potrzebowała krzyknij - mówiąc to spojrzał mi jednoznacznie w oczy, więc skinęłam głową, a blondyn wyszedł za drzwi.
Zostałam sam na sam z krwiożerczym wampirem, co mi pozostało? Mogłam mu tylko zaufać.
- Co jest z Jamesem? - spytałam zdenerwowana splatając ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem od czego zacząć - usiadł na łóżku i złapał się za głowę.
- No najlepiej od początku - dosiadałam się do niego. Elaren westchnął cicho i zaczął opowiadać historię.
- Wszystko zaczęło się w średniowieczu, kiedy to ukształtowała się nowa rasa - Ascomannów. Tak, byli wikingami, ale również krwiożerczymi bestiami, mordującymi każde napotkane żywe stworzenie. Wymordowali niemal całą dynastię średniowiecznych władców. Kiedyś, naprawdę dawno temu, pewien człowiek o imieniu Guðleifr, obdarzony mistyczną mocą manipulowania ludzkim umysłem, w obronie swojej ojczyzny i rodziny wyzwał jednego z najwspanialszych wojowników wśród Ascomonnów na pojedynek. Nie trudno się domyślić co było dalej - kończąc to zdanie zacisnął pięść i zamknął oczy. Zamarłam. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się co ma z tym wspólnego James… Delikatnie dotknęłam dłoni wampira i poczułam jakby prąd przepływał przez moje ciało. Niesamowite uczucie.
- Mów dalej… - szepnęłam zaciekawiona.
- Guðleifr zginął w walce przebity włócznią. Dostał prosto w serce. Jego zrozpaczona rodzina myślała, że nikt już ich nie uratuje. Toteż okazało się niechybnie omylne. Całe miasteczko zostało wymordowane. Całe oprócz jednego, małego chłopca, syna Guðleifr’a, który jako jedyny i ostatni z dynastii posiadł doskonałą moc panowania nad ludzką mentalnością.
Ze zdziwienia otworzyłam usta i poczułam, że robi mi się zimno.
- Elarenie, nadal jednak nie rozumiem co ma do tego James? – kącik moich ust zastygł w lekkim półuśmiechu, miałam nadzieję, że ta historia się zakończyła i że James nie jest w nic wplątany. W odpowiedzi usłyszałam jedynie ciche westchnienie. Wampir zwrócił swój wzrok ku ziemi po czym wstał i ze swoją niezwykłą, średniowieczną elegancją rzekł:
-Wybacz mi Megan, jestem bardzo spragniony. Jeżeli Ci to nie przeszkodzi, wyjdę z tego pomieszczenia, gdyż siedząc blisko ciebie nie mogę się opanować, a nie chciałbym Cię skrzywdzić - w odpowiedzi skinęłam głową. Elaren opuścił mój pokój, a dokładniej loch w którym się znajdowałam. Miałam tam jedynie małe łóżko, okienko z kratami i metalowe drzwi. Nagle usłyszałam stukanie.
- Mogę wejść? - zza drzwi wychylił się owy blondyn, którego widziałam już wcześniej.
- Tak… To nie mój dom, ale tak - lekko się uśmiechnęłam.
- Mam propozycję, chciałabyś może przenocować u mnie? - spojrzał mi głęboko w oczy. Były jasnoniebieskie, a jego blond loki opadały mu na twarz. Otworzyłam usta próbując coś powiedzieć, ale chłopak zrozumiał swój błąd i dopowiedział:
- Przepraszam, chyba źle mnie zrozumiałaś - zaśmiał się. - Ja będę spał na kanapie, no chyba, że zechcesz ze mną... coś zrobić. Oj zgódź się. Nie chciałbym cię tu samej zostawić, wiedząc, że mój kolega bywa.. hmmm… niezrównoważony – wyszczerzył się.
- Nie wiem… - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż blondyn złapał mnie za dłoń i w pośpiechu wyszliśmy z ‘lochu’.
- Nie przedstawiłeś się - burknęłam w trakcie wchodzenia po zamkowych schodach.
- Mój błąd, wybacz - uśmiechnął się niejednoznacznie. - Jason – podał mi rękę.
- Meg - dodałam bez zastanowienia.
- Wiem - zaśmiał się i weszliśmy do dużego pokoju na drugim piętrze.
Pokój był cały bordowy, jedynym jaśniejszym elementem było łóżko, którego nie sposób było nie zauważyć.
- Siadaj, chcesz coś do picia? - rzucił wchodząc do łazienki.
- Masz cole?
- Cole? Coś ty! My tu pijemy co innego – przygryzł wargę i przyniósł butelkę whiskey. Podniosłam jedną brew, lecz czemu by nie spróbować? Obecnie marzyłam by o wszystkim zapomnieć, ale zanim nalałam sobie szklankę alkoholu musiałam załatwić jedną sprawę.
- Mam takie… prywatne pytanie - zamyśliłam się, rzucając słowa w przestrzeń.
- Słucham? - uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie na kanapie.
- Czy mógłbyś mi opowiedzieć coś o Ascomannach? Coś o Jamesie? - wykorzystałam sytuację, ale Jason słysząc treść pytania nagle posmutniał.
- Nie mogę… - odwrócił głowę w prawo.
- Jason, dlaczego? To dla mnie bardzo ważne - spojrzałam mu prosto w oczy. Błagalnym wzrokiem udało mi się go namówić.
- Meg… Zgoda. Ale nikt ma się o tym nie dowiedzieć, nasza słodka tajemnica - szepnął.
- James jest… nie, może zacznę od początku. Dawno temu istniało plemię Ascomannów, któr… - nie dałam mu skończyć zdania, przerwałam:
- To już słyszałam. Chce usłyszeć coś o Jamesie - rzekłam i otarłam zimny pot z czoła.
Jason najwidoczniej zmieszany, odpowiedział:
- Jamesie, tak? Powiem krótko, nie zawracaj sobie nim głowy. Jest zwykłym oszustem i nic o nim nie wiesz - jego kąciki ust opadły w dół. Zamyśliłam się – James jest prapraprapra wnukiem syna Guðleifr’a. Tak jak jego prapraprapra dziadek potrafi manipulować ludzkim umysłem - zamarłam. Jason widząc moją reakcję nieco się zasmucił, ale dodał: - Mogę już nie opowiadać. Przepraszam, że ci to powiedziałem - złapał się za czoło. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, po prostu tam siedziałam i … załamałam się.
- Jason, ja muszę to wiedzieć, proszę! Powiedz mi! - moje oczy się zaszkliły, odwróciłam głowę by blondyn nie widział łez.
- Ale tylko na Twoją odpowiedzialność - szepnął. - Bo James… wykorzystał Cię. Zmanipulował twoim umysłem, potrzebował Cię – spojrzał na mnie. Widząc wyciekające łzy z moich oczu, dodał :
- Tak było na początku. Niedawno dostałem od niego list, w którym wszystko wyjaśnia - powiedział, jakby zastanawiając się nad końcówką zdania. - On cię nie kocha - dodał zdecydowanie, choć wykryłam w tym kłamstwo. - Naprawdę, nie zawracaj sobie tym dupkiem głowy - nalał mi whiskey.
- Do pełna proszę. Historię dokończysz jutro, ok? Za dużo się dzieje - jednym haustem wypiłam całą szklankę i chyba zemdlałam.
---------------------------------
~może i się zdziwicie, a może
nie, nie dokończyłam tego rozdziały, specjalnie:) chcę wywołać u Was taki..
hmmm.... smaczek na tego bloga *^* Spokojnie, nie martwicie się:) Jeżeli Wam
się spodobało i chcecie dowiedzieć się co jest z Jamesem, piszcie komentarze ^^
Jeżeli będzie ich 5, w niedzielę dodam nowy rozdział wyjaśniający historię
Jamesa :) CZEKAM NA KOMENTARZEJ
ps uważacie, że James kocha
Megan? Czy może nie? Co będzie dalej?
ps2 dodawać linki do muzyki? :)
ps 3 (ostatnie:D) Podoba Wam
sie ten rozdział? czy trochę nudnawy? ;D
Dodaj nowy rozdział prooooosze <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i strasznie chce się dowiedzieć co będzie dalej
OdpowiedzUsuńJa też XD
UsuńI ja ^^
Usuńw takim razie miło mi ^^ tylko ze tego wszystkiego nie pisala jedna osoba?;D
UsuńWampiry to trochę ojehany temat
OdpowiedzUsuńale strasznie ciekawi mnie co się stanie
Oo, czegoś takiego to się nie spodziewałam ;D Fajnie, fajnie, czekam na nexta ;**
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na kolejny <333 I wszystko jest super *^*
OdpowiedzUsuń