koniecznie słuchajcie z muzyką dopasowaną do części rozdziału :D
----------------------------------
-----------------------------------
*MEGAN*
Strzał… Ostatnia rzecz jaką pamiętam. Grzmot… Nie daje o
sobie zapomnieć. Krzyk… Drażniący uszy, mocny i przerażający. Tak, zostałam
trafiona. Tak, bydlak do mnie strzelił. Najchętniej bym go zabiła, ale nie
jestem potworem…
-Megan trzymaj się!- słyszałam męski głos, ktoś złapał
mnie gdy upadałam. Lekko uchyliłam oczy… James. To był James. Chłopak wziął
mnie na ręce i ruszył przed siebie, nic nie wiedziałam, nic nie czułam. Błogi
stan, chcę tu zostać na zawsze, z Jamesem. Krew spływała mi po ramieniu, po
dłoniach. Umieram.
Migający blask… Coś mnie zaczęło razić, chciałam się
osłonić. Światło… szpitalne reflektory, nienawidzę tego. Głosy… pielęgniarki,
James, lekarze… czy oni muszą tak krzyczeć?! Nie dadzą spokojnie zasnąć…
-Nie śpij Megan! Proszę trzymaj się- chłopak złapał mnie za rękę. James, James… Nie martw
się. To tylko sen… Sen, w którym nic nie czujesz. Spróbuj kiedyś, a nie
zechcesz przestać, tak jak ja nie chcę. Tu gdzie jestem nie ma problemów, nie
ma niczego. Jestem tylko ja.
Ktoś mnie położył na zimnym stole… zimno, brrrr… Nikt
mnie nie słyszał… Miałam drgawki, nie
widzicie? To od zimna, mówię wam. Czuję się jakbym rozmawiała tylko ze sobą,
ale wy mnie słyszycie, prawda? – prowadziłam wewnętrzny monolog, dlaczego nikt
mnie nie słyszał? Pierwszy raz w życiu mnie nie słuchają!
Ból… potworny ból… Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem?
-Boli!!- krzyknęłam na całe gardło. Nade mną stali
lekarze, wyjmowali kulę z mojego serca. Ja żyję? Jak to możliwe?! Zacisnęłam
pięści ściągając przy tym białą narzutę z metalowego stołu operacyjnego- Jezu
boli!- zawyłam, aż ktoś złapał mnie za rękę. Ledwo otwierając oczy ujrzałam
Jamesa. Był przy mnie.
-Wszystko będzie dobrze, rozumiesz?- brzmiało to tak,
jakby sam siebie zaczął do czegoś przekonywać.
-Te…go… AŁA!!! – wrzasnęłam ściskając jego rękę- tego
nikt nie wie!- dodałam, gdy z bólu pociekły mi łzy.
-Nie możecie dać jej znieczulenia??- warknął pytając
jednego z lekarzy.
-Daliśmy już 3 dawki - odpowiedział mu medyk, łapiąc za
ramię.
-To dajcie czwartą! – krzykną i na chwilę zastygł, a potem z jego oczu
wypłynęły łzy. Odpłynęłam. Nic już nie słyszałam, nic nie czułam, nic nie
widziałam. Zupełnie jakbym dryfowała po bezkresnym morzu, nie mogąc nic zrobić.
Nie bałam się już niczego.
*JAMES*
*JAMES*
-----------------
-----------------
Szedłem ciemną alejką nie wiedząc co zrobić ze swoim
życiem. Straciłem ukochaną, dom, brata. Nie widziałem jej od dawna i żałuje,
naprawdę bardzo żałuje, że ją wtedy opuściłem. Wsadziłem ręce w kieszenie i
powolnym krokiem ruszyłem przed siebie. Stanął na przystanku i właśnie miałem
wsiąść do autobusu, gdy usłyszałem krzyki. Rzuciłem się w stronę wydobywanego
dźwięku i ujrzałem Megan! Chciałem ją zawołać, ale zorientowałem się, że jest
pod ostrzałem… mojego młodszego brata! Ufałem mu, jak on mógł… To na pewno
jakieś nieporozumienie! Podbiegłem do niego, ale on strzelił. Usłyszałem huk.
Na szczęście udało mi się złapać Megan.
-Co ty zrobiłeś??- rzuciłem zabójcze spojrzenie w stronę
brata- jak mogłeś!!- puściłem blondynkę i wyrwałem mu pistolet- Jak mogłeś…-
rzuciłem go przed siebie na ulice. Roztrzaskał się.
-Widzisz moją twarz? To …- próbował się wytłumaczyć.
-Nic nie mów! Wynocha! Nie - odepchnąłem go i wróciłem do
Megan.
-Megan, trzymaj się!- powiedziałem tamując krew
wypływającą jej z rany. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem przed siebie. To co
czułem jest nie do opisania. Bałem się a zarazem chciałem jej pomóc. Dotarłem z
nią do szpitala gdzie od razu się tym zajęli. Położyli ją na metalowy wózek i
zwieźli do Sali operacyjnej.
-Proszę jej pomóc!- krzyczałem- znieczulenie jej dajcie,
ona cierpi!
- Oczywiście proszę pana. Zrobimy co w naszej mocy- odpowiedział lekarz po czym
wszedł do Sali i od razu zabrali się za operację. Zostałem za drzwiami.
Siedziałem tam kilka godzin, winiąc się za to zdarzenie. Straciłem dom, brata a
teraz tracę ukochaną! Dopiero gdy usłyszałem potworne krzyki wbiegłem do środka
i zobaczyłem Megan, zwijającą się z bólu. Złapałem ją za rękę. Sam już nie
wiedziałem, czy …
-Wszystko będzie dobrze, rozumiesz?- powiedziałem
próbując i ją i siebie do tego przekonać.
-Te…go… AŁA!!! – krzyknęła- Tego nikt nie wie!
-Nie możecie dać jej znieczulenia??- złapałem się za
twarz i spytałem jednego z lekarzy.
-Daliśmy już 3 dawki- odpowiedział medyk i złapał mnie za
ramię.
-To dajcie jej czwartą!
-Na czwartą za późno- ZA PÓŹŃO?? Te słowa dotarły do mnie
z opóźnieniem. Co to ma znaczyć!? Nigdy nie jest za późno. Nagle dłoń Megan
rozluźniła się, ona odpłynęła. Zostałem wyrzucony z pomieszczenia, a przez małe
okienko zdołałem zobaczyć tylko, że ją reanimują! Ona nie może umrzeć… nie
może… Usiadłem na ławce przed salą operacyjną i czekałem. Po kilku godzinach
wyszedł jeden z lekarzy. Od razu zerwałem się na równe nogi.
-Operacja…- zaczął lekarz a ja wstrzymałem oddech- się
powiodła- rozluźniłem się- Wszystko powinno być w porządku, musimy ją
obserwować przez kilka dni.
-Dziękuje… Dziękuje panu bardzo!- przytuliłem lekarza.
-Pokój numer 10- pokazał palcem nieźle zdziwiony.
Ruszyłem do Sali w której jakoby miała znajdować się
Megan. Zobaczyłem ją… Miała podłączoną kroplówkę, inhalację i wiele innych.
Usiadłem na skrawku łóżka i złapałem ją za rękę. Obiecałem sobie, że już nigdy
więcej nie pozwolę jej skrzywdzić. Muszę zniknąć, to wszystko przeze mnie!
-Kocham Cię- szepnąłem- Kocham Cię, słyszysz?- nie
dostałem żadnej odpowiedzi. Sam fakt, że ona żyje mi wystarczył.
Siedziałem przy niej dobre kilkanaście godzin, czekając
aż się obudzi. W końcu, moje marzenie się spełniło. Megan otworzyła oczy…
Lekko uchyliłam powieki, lecz musiałam je zamknąć gdyż
słońce mocno mnie raziło. Przetarłam oczy i dopiero zdałam sobie sprawę gdzie
się znajduję. Leżałam na szpitalny łóżku przyczepiona do jakiejś aparatury.
Obok mnie zobaczyłam Jamesa wpatrywał się we mnie jakby zobaczył ducha.
-Megan!- uśmiechnął się.
-Umarłam?-spytałam podnosząc inhalację z ust.
-Nie, oboje żyjemy
-Dobrze wiedzieć- lekko się uśmiechnęłam. James się nade
mną nachylił i mnie przytulił- Już nigdy mnie nie zostawiaj, proszę
cię-szepnęłam mu do ucha, lecz on nic nie odpowiedział. Cicho westchnęłam.
5 komentarzy = nowy rozdział
Jak to nie bd miec internetu ???
OdpowiedzUsuńJa chce nastepny rozdzial !!!
hahaha <3
UsuńJejku zajebisty jak zwykle...ale co James robił jak go nie było?? Napisz jak najszybciej nową bo uwielbiam czytac twoje bazgrołki ;*
OdpowiedzUsuńWszystko się wyjaśni, może nie od razu ale na pewno :) Nową notkę dodam jak tu będzie 5 kom i pod ostatnim 5 <3
Usuńhaha <3
Ja tez :-D
UsuńBoski rozdzial tylko czemu nie ma opisu tego ostatniego momentu od Jamesa ???
OdpowiedzUsuńJak to jest ze on znalazl sie akurat w tym miejscu gdzie ona go potrzbowala ^^
OdpowiedzUsuńTez bym tak chciala :-*
To znajdź chłopaka, który potrafi czytać w myślach ^^
UsuńTaaa- moze najpierw sprubuje wgl znalezc sb chlopaka :-)
UsuńSkoro nie mogło być sześć, to może pięć komci od jednej osoby? xD
OdpowiedzUsuńDobra, a teraz poważnie. Dzięki, że wstawiłaś, bo rozdział jak zwykle rewelacyjny. Choć myśl o tym, że możesz nie mieć internetu jest przerażająca, bo jak już wiesz Kocham to opowiadanie. xxx
Proszę pisz dalej i czekam na next.
hahaha :)
UsuńSuper, że Ci się podoba, staram się :) Już widzę, że jutro muszę wstawić nowy rozdział, oj będzie się dużo działo :) I pojawi się nowa postać :P
Misia, póki ktoś czyta moje wypociny będę pisać<3
Jest juz 6 komentarzy- wstawiaj nowy :-)
OdpowiedzUsuńBlagam wstaw nowy rozdzial bo zaraz tu umre z nudow !!!!!!
OdpowiedzUsuńhaha muszę odczekać jeden dzień :) No chyba, że zgłosi się z prośbą 5-6 osób, że chce nowy rozdział dziś, natychmiast to może zrobię wyjątek ... ale musi być to pare osób ;p
UsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger. I fajnie wiedzieć. ^^
OdpowiedzUsuńO, dziękuje:)
Usuń