niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 11


-Dojeżdżamy misiu- to zdanie wyciągnęło mnie ze stanu osłupienia. Powolnie otworzyłam oczy i delikatnie ziewnęłam. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam zamek Elarena
-Jason, co my tu robimy? Mieliśmy jechać w góry- powiedziałam nieźle zdziwiona- a to w drugą stronę- spojrzałam za tylne siedzenie.
- Wiem. Ale przez ten czas kiedy ‘spałaś’, z twojego pendrive’a leciała przeróżna muzyka dająca do myślenia… - szepnął a jego kąciki ust zastygły w lekkim półuśmiechu.
-A o jakiej muzyce mówisz…?- dodałam takim samym tonem głosu.
- No na przykład o ‘Never Say U Can’t”. To było naprawdę w porządku- spojrzał na mnie- przemyślałem wszystko. I przepraszam cię- jeszcze mocniej się zdziwiłam. Jason przeprasza?! Serio…?
-Wow… - tylko tyle z siebie wydusiłam, no bo jak to jest, że pod wpływem muzyki taki oschły drań potrafi przepuścić przez gardło jedno naprawdę porządne słowo „przepraszam”… To nie do pomyślenia. Pewnie mu przejdzie… Pokręciłam głowa i życzliwie się do niego uśmiechnęłam.
-No to chodźmy do Elarena pewnie ma nam coś do powiedzenia, a ja muszę mu wyjaśnić kilka spraw- wysiadł z samochodu i otworzył przede mną drzwi. Ruszyliśmy w stronę zamku. Wampir czekał na nas przed samym wejściem.
-Witajcie, Jason wcześniej mnie uprzedził i zdążyłem przyrządzić pieczeń- wpuścił nas do środka. Jego niezwykła elegancja była wprost wspaniała.
-Megan, Jason pokaże ci twój pokój- po powiedzeniu tego, szepnął coś blondynowi na ucho a tamten wziął mnie za rękę. Ruszyliśmy na górę. Mój pokój był chyba największy. Miałam wielkie łóżko z baldachimem, błękitne ściany (takie jakie uwielbiam), własną łazienkę i puszysty dywan.
-Ojej…- wydusiłam z siebie uradowana.
-Ja to zaprojektowałem – uśmiechnął się- z twoich myśli można wiele wyczytać- szepnął i musnął mój policzek.  Zostałam sama w przepięknym pomieszczeniu, więc pomyślałam, że się rozejrzę. Zajrzałam do szafy a w środku były już przygotowane śliczne średniowieczne sukienki, kilka zwykłych letnich, kilkanaście bluzek i kilka par spodni. W duchu sama do siebie się uśmiechnęłam. Przebrałam się w najładniejszą, pomalowałam rzęsy i usta na krwistą czerwień. O umówionej wcześniej godzinie zeszłam na kolację. Na stole była pyszna pieczeń, stos ziemniaków i rum, bodajże. Usiadłam obok Jasona, tam zresztą musiałam i zaczęłam zajadać się przysmakami. Wampir i ten drugi uśmiechnięci się mi przyglądali, bo oni przecież nie jedzą, bez potrzeby.
-Dobre?- poprawił mi włosy blondyn.
-Yhy- szepnęłam przełykając kawał mięsa- pyszne.
- Cieszę się- zaśmiał się Elaren- Sam przyrządzałem. - Niespodziewanie po kilku minutach pod stołem ktoś lekko dotknął mojej nogi. Z wrażenia aż się wzdrygnęłam. Sztucznie się uśmiechnęłam, lecz drugi raz zdarzyło się to samo. Brunet uważnie aczkolwiek tajemniczo się mi przyglądał. Spuściłam wzrok.
-Muszę już iść- szepnęłam i zaniosłam naczynia do zlewu. Elaren poszedł za mną.
-Meg…- zaczął, a ja zestresowana cicho jęknęłam.
-Słucham?- obróciłam się w jego stronę, ale widząc w jego oczach pożądanie, dodałam- Pozmywam naczynia i później porozmawiamy.
-Megan… - powiedział gdy odkręciłam kran. Zbliżył się do blatu obok mnie i rzucił mi przelotne spojrzenie.
–Intrygujesz mnie… - te słowa zostały mi w pamięci na długo. Z wrażenia upuściłam talerz na ziemię, a on roztrzaskał się na milion kawałeczków.
-Przepraszam- szepnęłam wystraszona - To chińska porcelana…- rzuciłam się do zbierania talerza.
-Nie przepraszaj, mam ich tysiąc- podszedł do mnie i wystawiając rękę pomógł mi wstać. Czułam się jak w starodawnym filmie. Wytworny młodzieniec w garniturze, panna w sukni, w zamku, sam na sam. Niezwykła elegancja i zasady moralne, niespełniona miłość i inne takie. W jednej sekundzie stanęliśmy bardzo blisko siebie. Coś zaiskrzyło, z jego oczu wyczytałam pożądanie, smutek oraz pragnienie. Twarz wampira znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
- Jesteś taka piękna- czułam jego zwolniony oddech na swojej szyi- Nie bój się- szepnął widząc jak w mojej tętnicy przyśpiesza bieg krwi .Przesunął palcem po moim karku– Nic ci nie zrobię…- tajemniczo i powolnie pocałował mnie w rękę i wyszedł z pomieszczenia. Stałam w tej samej pozycji jeszcze przez krótką chwilę lecz później podbiegłam za nim. Coś mnie w nim  zaintrygowało… Boże co to za diabelskie uczucie.
-Zaczekaj…- rzuciłam podchodząc do niego zupełnie nie wiedząc dlaczego to zrobiłam. Elaren nic nie mówił, tylko niespokojnie przyglądał się moim ustom- Ja…  - nie zdążyłam dokończyć, gdyż wampir delikatnie musnął moje wargi czekając na reakcję. Nie uciekłam, przeciwnie, czekałam na więcej. Elaren delikatnie wpił się w moje usta. Ten pocałunek był nieziemski, cudowny i pełen sprzecznych uczuć... Był niezwykle namiętny i  przyjemny. Tuż po nim nadal staliśmy blisko siebie. Żadne z nas nie uciekło, żadne z nas nic nie mówiło. On trzymał mnie za szyję i w pasie, nasze nosy lekko się stykały a ja miałam zamknięte oczy. Oddech Elarena był płytki i nierówny a mój głęboki i rozluźniony.  Nagle ocknęliśmy się z tej nieznanej nam fazy. Wampir delikatnie dotknął mojej twarzy patrząc mi w oczy, a ja rozchyliłam usta. Wampir zwinął swoją dłoń i skłonił się przede mną. Odprowadził mnie do pokoju i przy wejściu musnęłam jego policzek. Weszłam do pomieszczenia, wzięłam gorącą kąpiel w płatkach róż i przebrałam się w koszulę nocną. Pełna przeróżnych uczuć zasnęłam.
Miłość… Żałuje, że nie wysłuchałam Jasona. Te jego wykłady bywają czasem przydatne, ale na pewno wypływa z nich pewna swoista nauka. To co aktualnie czułam, było nie do opisania. W pewnym sensie kochałam Jamesa, był moją pierwszą kilkumiesięczną miłością, ale z drugiej czułam coś niezwykłego do Elarena. Trudny orzech do zgryzienia jak to mówią. Wstałam o godzinie szóstej  i od razu ubrałam się w jeansy oraz starą bejsbolówkę. Uczesałam włosy w warkocz i spuściłam go z boku na ramię. Zeszłam na dół żeby zjeść coś na śniadanie. Z szafki wyjęłam płatki, które potem zalałam mlekiem. Po jedzeniu wyszłam na dwór, i dopiero teraz zorientowałam się, że Elaren ma huśtawkę. Była ona powieszona między dwoma starymi drzewami a wszędzie dookoła było wiele przepięknych kwiatów. Usiadłam na drewnianej bujawce i odepchnęłam się od ziemi. Zaczęłam lekko się bujać i rozmyślać o licznych sprawach. Nie rozumiałam dlaczego Jason tak nagle się zmienił i dlaczego przyjechaliśmy właśnie do Elarena… Co on ma w tym wspólnego? Niemożliwy jest przecież  taki inny kursu…Pojechaliśmy w przeciwną stroną niż wyznaczyliśmy swój cel. Wydawało mi się, że jakby przed kimś albo przed czymś uciec… Nagle za mną pojawił się wampir i zaczął mnie huśtać.
-Co ty tu robisz?- spytałam zdziwiona.
-Huśtam cię.
-To zauważyłam- zaśmiałam się- ale czemu o szóstej rano?
-Wampiry nie sypiają- uśmiechnął się- całą noc pracuję, myślę i inne takie rzeczy, robię to czekając na ciebie, aż się obudzisz.
- No to widzę, że jesteś pracowity. Chce ci się czekać na mnie?- zeskoczyłam z huśtawki.
- Na ciebie mógłbym czekać całą wieczność. Chodź - złapał mnie za rękę- pokażę ci moje ulubione miejsce- przygryzł wargę. Poszliśmy przed siebie, przez kamienną dróżkę. Podszedł do miejsca w którym rosły kwiaty. Zerwał mi najdojrzalszą  różę i mi ją wręczył. Czułam się zupełnie jak Julia ze sztuki Szekspira.
- Dla ciebie- powiedział podając mi krwistoczerwony kwiat- Mój ulubiony kolor- wziął mnie pod ramię i poszliśmy dalej.
Po dłuższym spacerze doszliśmy do pięknego miejsca, na środku którego stała wiklinowa duża huśtawka. Wokół niej rosły bzy i tulipany. Bezcenny widok. Usiedliśmy na niej.
-Ślicznie tu- powiedziałam rozglądając się dookoła.
-Piętnaście lat temu sam zasadziłem te kwiaty – spuścił wzrok. Siedzieliśmy w ciszy, oglądaliśmy florę i wdychaliśmy świeże powietrze.
-Słyszałem, że lubisz rysować- szepnął po chwili- Mam coś dla ciebie- wyjął z kieszeni mały  rysownik, oprawiony w skórę- żebyś rozwijała swój talent- powiedział wyciągając jeszcze ołówek.
- Dziękuję bardzo-poprawiłam włosy za ucho i przejrzałam zeszyt- A tak z innej strony- powiedziałam odkładając rysownik i podnosząc wzrok na niego- jesteś wampirem, a nie boisz się słońca?
-Te wszystkie bajki o nas, że mordujemy ludzi, że jesteśmy nieodporni na słońce i inne to bujdy. Nie jesteśmy potworami- wyszczerzył się ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe kły.
- Ughh… -spojrzałam na bzy- Jasne – dodałam.
-No spójrz na mnie- ujął mój podbródek i przekręcił w swoją stronę- Zrobiłbym wszystko by tylko móc na ciebie patrzeć.- szepnął. Kochałam patrzeć w czyjeś oczy… Czułam wtedy taką iskrę przelatująca przez moje ciało.
-El…- szepnęłam.
-Nic nie mów, proszę. Nie chce stracić tej jedynej chwili- przybliżył mnie do siebie i delikatnie pocałował- Tyle w średniowieczu mogłem zrobić kochając kobietę- uniósł jeden kącik ust. Jego pocałunki były magiczne. Objęłam go. Siedzieliśmy wtuleni przez kilka godzin, zupełnie jakby ‘czas’ nie istniał. Pierwszy raz w życiu czułam się całkowicie bezpieczna… Rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, o życiu, o miłości, o śmierci. Cudowną chwilę przerwał mówiąc:
-Ja muszę na razie iść- wypuścił mnie z objęć- A ty rysuj. Zrób to dla mnie- pocałował mnie w czoło i wstając z huśtawki ruszył w stronę zamku. Zostałam sama pośród świeżych kwiatów. Wyciągnęłam szkicownik. ołówek i zabrałam się do rysowania. Zawsze rozwijając swoje hobby uciekałam od szarej rzeczywistości i wielu problemów. Cały swój pokój w Ohio miałam wyklejony swoimi rysunkami. Niektórzy czasem mówili, że mam wielki talent, choć ja szczerze w to wątpiłam. Udało mi się przelać na papier portret Elanora. Wyszło mi lepiej niż się spodziewałam. W kilka minut poprawiłam szkic  i gdy zaczęło się ściemniać wróciłam do zamku. Nikogo w nim nie zastałam więc poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Nawet nie pamiętam kiedy przysnęłam. Jakiś czas później otworzyłam oczy i ujrzałam Berniego siedzącego na kanapie obok mnie.
-Bernard? Co ty tutaj robisz-uśmiechnęłam się.
-Przyszedłem znów cię ostrzec- szepnął- a raczej o czymś cię poinformować.
-Co się stało?
-Pamiętasz co mówiłem ci o Jamesie?- spytał
-Tak
-No właśnie. James rzeczywiście pojechał cię uratować. Przyjechał do leśniczówki, ale ty z Jasonem wcześniej wyjechaliście- spojrzał mi w oczy- Zmieniliście kurs, bo Jason już wtedy wiedział, że twój ukochany cię poszukuje.
-Czyli ta zagrywka o tym, że się zmienił była wymyślona, żeby odwrócić moją uwagę??
-Właśnie- podlewitował z kanapy do telewizora. Włączył go i zmienił kanał na wiadomości.
-Patrz -wskazał TV.
To co usłyszałam wstrząsnęło mną.
‘’ Trzeciego czerwca ktoś spalił dom w górach będący jedynym w tamtych regionach. Obyło się bez ofiar śmiertelnych. Policja dokonała przełomowego odkrycia, które zmieniło historię. Znaleziono trzystu powieszonych ludzi, w tamtejszej piwnicy. Zwłoki oszacowano na ubiegłe stulecie. Sprawcy tego mordu grozi do 50 lat więzienia. Więcej informacji na kanale TV news”.
-Boże…- zakryłam usta spoglądając na Berniego- Co teraz będzie?
-Patrz- zmienił kanał na TV news. Usłyszałam nowy komunikat.
‘’ Przełomowe odkrycie 2013 roku. Znaleziono 300 zabitych ludzi. Sprawcy grozi dożywocie.’’ Dziennikarz podał mikrofon policjantowi.
‘’Nie można nam wiele zdradzić, powiemy jednak tylko, że znaleźliśmy zdjęcie kobiety, która może być w tą sprawę zamieszana.” Po tej wypowiedzi kamera pokazała owe zdjęcie. Z przerażania wstałam z kanapy. Na zdjęciu była moja mama…
-BOŻE!!!- wybuchłam płaczem- Co robi tam moja mama?????
-Właśnie tu pojawia się problem, bo nie wiem. Podejrzewam, że Jason podrzucił to zdjęcie. Gdy wysłał cię po paliwo wrócił by spalić domek.
-Co mam zrobić?- nie mogłam przestać płakać- moja mama dostanie dożywocie!
-Poproś Elarena żeby podwiózł cię do domu i razem z mamą wyjedźcie za granicę. Masz tydzień.
- Dziękuję ci- szepnęłam ocierając oczy- Zabiję tego drania!!!- zacisnęłam pięści a Bernie podszedł do drzwi. Wychodząc rzucił mi przelotny uśmiech i zniknął. Cały czas byłam strasznie zrozpaczona i wściekła. Jak Jason mógł to zrobić??? Pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zakryłam twarz poduszką i wzięłam środek nasenny. Chciałam umrzeć. Odpłynęłam. Po kilku godzinach otworzyłam oczy. Zobaczyłam Elarena.
-Obudziłaś się- wyraźnie rozpromieniał.
-Tak- ziewnęłam- Umarłam?
-Nie głuptasie- powiedział gdy usiadłam. W odpowiedzi skinęłam głową.
-Chodź- wskazał gestem zapraszającym bym się do niego przytuliła. Tak też zrobiłam.
-El- szepnęłam- mam do ciebie prośbę.
-Dla ciebie wszystko Megs- porozumiewawczo się uśmiechnął.
-Czy  mógłbyś mnie podwieźć do mojego domu?- spytałam wierząc, że się zgodzi.
-Hmm...- zamyślił się. Widziałam, że nie chciał tego zrobić, ale nie miał wyjścia- Oczywiście, zwłaszcza, że widziałem wiadomości.
-Dziękuję !- cmoknęłam go w policzek i zaczęłam się pakować.
-Będę czekał o dziewiętnastej- powiedział i wyszedł z pokoju. W tym samym czasie wszedł Jason.
-Co robisz?- skulił brwi widząc moją torbę- Pozwoliłem ci?- wściekł się.
-Szukałam czegoś- kopnęłam walizkę pod lóżko- ale już znalazłam- Jason podszedł do mnie i popchnął mnie na łóżko. Sam zdjął koszulę.
-Mam na ciebie ochotę- nie krył swojego podniecenia.
-A ja na ciebie nie- plunęłam na niego gdy się na mnie kładł- ZŁAŹ!- Jason tylko głośno się zaśmiał. Zdjął mi bluzkę, a ja zaczęłam krzyczeć.
-Zamknij się!- zatkał mi usta ręcznikiem- Ani słowa- Nie wiedziałam co zrobić. Po mojej lewej stronie pod poduszką zobaczyłam nóż, który najwidoczniej zostawił mi Elaren. Moja ostatnia nadzieja. Blondyn zaczął zdejmować spodnie kiedy ujęłam broń w rękę i wbiłam mu ją w twarz.
-Kurwa!- zawył łapiąc się za ranę. Rozciełam mu cały policzek. Momentalnie zerwałam się na nogi i z walizką zbiegłam na dół.
-Elaren! Zmiana planów! Jedziemy teraz!- wbiegłam do otwartego samochodu i przywołam wampira.
-Co się stało?- spytał powolnie włączając silnik.
-SZYBCIEJ!- krzyknęłam widząc Jasona wyłaniającego się z drzwi wejściowych. Wyglądał jak psychopatyczny morderca czyhający na swoją zdobycz. Głośno śmiał się, przekręcając głowę na bok. Był cały zakrwawiony. Jak w najgorszym horrorze podszedł do samochodu i swoją krwią na moim oknie napisał „DIE”. Wstrzymałam oddech.
 Elaren szybko ruszył i wyjechaliśmy z posesji.
-Mogę wiedzieć co się stało?- spytał a mnie przeleciała gęsia skórka.
-Jason… On…- zakryłam twarz dłońmi- Byliśmy w pokoju, on zdejmował spodnie a ja wbiłam mu nóż  w twarz- streściłam.
-Wowowow! – wyprostował się- co się tam działo? Czy wy... - wytrzeszczył oczy- wy...??
-Tak... nie! To bylo nieco inaczej- szepnęłam niepewnie.
-Nie chcę znać szczegółów...- posmutniał- Już ja się z nim rozprawię gdy tylko wrócę!- docisnął pedał gazu i ruszyliśmy w stronę mojego domu.

----------------------
~Notkę dodałam dzisiaj i jest dłuższa, ponieważ pojutrze wyjeżdżam i nie będe mieć ani czasu ani internetu (ale coś wymyślę) i dopiero za ok. 1-2 tygodni wstawię nowy rozdział. A z powodu, iż będziecie mieć dużo czasu na komentowanie, następną notkę dodam dopiero gdy będzie 9 komentarzy :) (tyle ile mam obserwatorów). Pożyjemy, zobaczymy :] No to do roboty! ♥

12 komentarzy:

  1. Godness...pisz szybciutko bo nie mogę się doczekać tego co będzie dalej...
    Jasopn to popierdolony dupek! jak tak ku**a można??!!
    Ugh powiesić za genitalia -,-
    Poza tym rozdział świetny Mycho...czekam z ogromną niecierpliwością <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! :) Milo mi:)
      Tez uwazam ze to dupek -.- haha
      Postaram sie nowa notke wstawic za tydzien :*

      Usuń
  2. gębe mu rozcieła ... Ale akcja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne jest to twoje opowiadanie bardzo lubię je czytać. Czekam na nex :DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, niezły pomysł z tą końcówką xDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Super naprawdę, a ta końcówka ohhh ;)
    Zapraszam do siebie
    wybor-zycie-albo-smier.blogspot.com
    wlasny-ninja.blogspot.com
    love-fun-joy.blogspot.com
    fairy-tail-with-me.blogspot.com
    fuck-ideals.blogspot.com
    Przepraszam za SPAM i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie piszesz , zostan pisarką :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Czekam na nową notkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdzial BO-SKI jak kazdy :-)
    Blagam dodaj nowy :-*
    Maz juz 9 komentarzy :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże cudny *o* a gdzie jest następny?

    OdpowiedzUsuń